Przypadkowy after smoleński

Jak co roku 10.04 duża część polskiego społeczeństwa wspomina ofiary katastrofy smoleńskiej lub swoje poczynania w momencie, w którym dowiedzieli się o tej tragedii. Ja, jako sentymentalna piczka, również co roku wspominam ten moment. Zwłaszcza, że był on zaskakująco wyjątkowy.

Pamiętam, że to był sobotni poranek, czyli środek weekendu. Jak to w tamtych czasach miałem w zwyczaju, przyćpałem dzień wcześniej i wylądowałem z W. i O. na jakimś afterze w mieszkaniu bliżej mi nieznanej osoby.

Bawiliśmy się wybornie, na ile wybornie może bawić się banda zniszczonych melanżem dzieciaków, która wypruta z jakichkolwiek emocji po prostu siedzi i czeka, aż zejdą z nich dragi.

Miała do nas dołączyć jeszcze jedna osoba, M. Dzień wcześniej była na wieczornej randce z jakimś typem, a randka ta przeciągnęła się do poranka i M. zdawała nam relację na bieżąco, jakie są postępy w sprawie. Była przy tym nieco upierdliwa, więc odbieraliśmy tak co trzecie połączenie.

Tuż po dziewiątej rano, gdy towar ciągle trzymał nas mocno i wciąż siedzieliśmy w mieszkaniu obcych osób, przyszedł czas na kolejne połączenie z M., by ustalić, gdzie jest, co jest i kiedy będzie. To było istotne także dlatego, że miała nam przywieźć dostawę alkoholu.

– Kurwa, włączcie telewizor!!! – zaczęła na wstępie połączenia.
– My jesteśmy telewizorem! – rzucił O., absolutnie nie czając o co chodzi.
– Nie przyjadę, tu zaraz będzie sajgon – oznajmiła M., pożegnała się i rozłączyła.

Absolutnie nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc przez chwilę pośmialiśmy się z niej, że chyba doszczętnie oszalała. Później jednak, z czystej ciekawości, a może coś przeczuwając, włączyliśmy teleodbiornik.

One-Time
Miesięcznie
Rocznie

Make a one-time donation

Make a monthly donation

Make a yearly donation

Choose an amount

5,00 PLN
15,00 PLN
100,00 PLN
5,00 PLN
15,00 PLN
100,00 PLN
5,00 PLN
15,00 PLN
100,00 PLN

Or enter a custom amount

PLN

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

DonateDonate monthlyDonate yearly

Tam usłyszeliśmy o jakimś wypadku samolotowym, jakiejś polskiej delegacji, jakiejś tragedii. Nie docierało do nas, co się dzieje i nie zdawaliśmy sobie oczywiście sprawy z tego, jakiej skali jest to wydarzenie. Obserwowaliśmy.

Gdy podano wiadomość o śmierci pary prezydenckiej, wiedzieliśmy, że jest grubo i właściwie bez słowa rozeszliśmy się do swoich domów.

W domu dalej śledziłem, co się dzieje w tej sprawie. Panował wtedy oczywisty chaos informacyjny, więc w momencie, w którym okazała się jasna donośność tego wydarzenia, napisałem do P., czy robi coś dzisiaj, bo nie chcę siedzieć sam. P. odpisał, że owszem, że zaprasza do siebie na posiadówkę, żeby wspólnie, naszą „miejską rodziną”, przeżyć ten dzień.

I spotkaliśmy się wieczorem, posiedzieliśmy, napiliśmy się wódki za zdrowie żyjących, by następnie rozejść do domów w niezbyt imprezowych nastrojach. Niezbyt imprezowe nastroje mogą wydawać się z dzisiejszej perspektywy oczywistością, lecz dla dwudziestolatka, dla którego impreza to życie, a życie to impreza, to spore wyrzeczenie i zmiana iście rewolucyjna.

Zmiana miała dopiero się dokonać, mity nowej religii dopiero powstawały, a my z perspektywy warszawskocentrycznej śledziliśmy je wyjątkowo aktywnie, ale to już zupełnie inna opowieść.


Odkryj więcej z patryki.blog

Subscribe to get the latest posts to your email.

Dodaj komentarz

Odkryj więcej z patryki.blog

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Czytaj dalej